Jerzy Gawin Jerzy Gawin
66
BLOG

Elekcja

Jerzy Gawin Jerzy Gawin Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Ongiś w królestwie drzew

Powstał był wielki gniew.

Słyszałem jak pewnej wiosny

Sprzeczały się dwie stare sosny.

Jedna, ta bardziej śmiała

Do drugiej tak zagadała:

- Cóżeś to moja kochana

Tak smutna z samego rana?

- Nie wiesz? Bom żywicowana!

- A wiesz, że po całym lesie

Odgłos kłótni się niesie

Powstaje wielki gniew:

Kto ma być królem drzew?

- Jak to, króla dawno już mamy

I dębom, panom naszym cześć składamy.

- Lecz na tym nie koniec frasunków:

Dębów ci siła gatunków.

Czy królem jest piękny i zdrowy,

Sąsiad nasz, dąb szypułkowy?

Ma piękne, skórzaste liście,

Żołędzi ma całe kiście,

Na długich wiszą ogonkach,

Tak o nim piszą w książkach.

Zaś inne uczą nas książki,

Że żołądź ta jest w zielone prążki.

Lecz oto inny kandydat próbuje go przechytrzyć:

- Królem nie może być dąb najpospolitszy!

- Coś ty za jeden? - pyta szypułkowy.

- Jam nie szypułkowy, jam bezszypułkowy,

Niektórzy mówią o mnie, żem jest dąb zimowy.

„I liście ma równiejsze i pień bardziej prosty”

Z coraz większym podziwem patrzą się nań sosny.

Tu się wtrącił modrzew: zakrawa na kpinę,

Dąb, który swych liści nie zrzuca na zimę!

- O przepraszam! (Kandydat na króla broni się zawzięcie).

Zimą na mych gałęziach liście są uschnięte.

To nie był zarzut główny, bo potężne haki

Miały nań dwa młode, przedsiębiorcze sosnowe chojaki:

- Mój drogi, chcesz być królem, lecz nie w każdym leśnym pojawiasz się kręgu.

Wszak wschodnią w tym kraju osiągasz granicę zasięgu.

- Nieprawda, na wschodzie też rosnę!

I zaraz przekonam każdą polską sosnę.

A jak kto nie wierzy

Może mnie spotkać nawet w Białowieży.

- W Białowieży to prawda, sprawdzaliśmy sami,

Lecz za to nie ma cię za Suwałkami.

Bo widzisz przyjacielu, kiedyś wśród zawiei

Wysłaliśmy depeszę do sosen z Augustowskiej kniei.

Na odpowiedź czekaliśmy jeden miesiąc cały.

I przyszła: o bezszypułkowym dębie nigdy nie słyszały.

I tak oto ten, który królem drzew być chciał

Przyłapany został, jak w żywe oczy łgał.

Lecz oto do lasu od zachodniej strony

Wkracza o ciemnych liściach mały dąb omszony.

Pytają inne dęby: a skąd żeś to synku

- Ja tylko w jednym miejscu rosnę, nad Odrą w Bielinku.

Do jesionu się mizdrzy: no powiedz mój śliczny,

Czy też ród królewski musi być tak liczny?

Ależ się zezłościł pewien jawor stary,

Szeroko ze zdumienia rozpostarł konary,

Gałęzią w pień się puknął (aż powstała dziupla)

- Drzewa! Czy za króla chcecie mieć kurdupla?

To nie był główny powód do tronu odmowy

Zaważył zgodny sprzeciw sejmiku drzew sosnowych:

- Nie ma mowy

By królem został wątły dąb kresowy!

Twym miejscem będzie zachodnia granica.

Tam będzie twoja żołnierska stanica.

Żołnierzem masz być, nie możesz być władcą,

A żołnierz nie może być nawet doradcą.

Sprawa wyboru króla wywołała zamęt

Czy poradzi z nim sobie drzew polskich parlament?

Świerki, drzewa wrażliwe popadły w histerię,

Zwiały bardzo daleko, prawie na Syberię.

Jedynie te, które w wędrówce na wschód

Okazały znacznie słabszy chód,

Niczym na mieliźnie

Utknęły znacznie bliżej, bo na Suwalszczyźnie.

Nawet te świerki, które były spoko

Też zwiały: w Karkonosze lub pod Morskie Oko.

A stare buki-mruki sądząc, że nic już nie pomoże

Też zwiały: jedne w góry, a drugie nad morze.

A może, że i na Pomorze.

I jak podają stare kroniki filmowe

Powstały w ten sposób dwie Puszcze Bukowe.

Z dala od sosen zgiełku, w liściastych gromadach:

Jedna pod Szczecinem, a druga w Bieszczadach.

I nie śpią bynajmniej złe siły nieczyste

I próbują podważyć prawdy oczywiste.

Podchodzą więc do drzew polskich z zapytaniem takiem:

Czy król polskiej kniei musi być Polakiem?

A pomysł ich był iście szatański:

Królem miał być czerwony dąb amerykański!

Rzecze obcy przybysz:

Nie sprzeciwiajcie się temu stanowisku:

Choć jestem tutaj obcy, na każdym wyrosnę siedlisku.

Liście me, gdy opadną, na całą okolicę

Słodką drzewom polskim wytworzą próchnicę.

Lecz sosny się nie dały:

- Słuchaj mój Jankesie

Powiadasz, że w najuboższym ty urośniesz lesie.

A zatem także urośniesz na piasku

I wnet braknie miejsca dla sosnowych lasków!

Tak więc dąb czerwony został zlinczowany.

Dziko już nie chce rosnąć – bywa wysadzany.

Lecz teraz już sprawa jęła się wyjaśniać

I miast komplikować, zaczęła upraszczać.

Na placu boju został piękny, zdrowy,

Monarcha polskiej kniei, on! Dąb szypułkowy!

Dało się w lesie słyszeć zgodny sosen chór:

Quercus robur rex! Darz bór!

Nie było się dłużej nad czym zastanawiać,

Król ukłonił się ślicznie i zaczął przemawiać: 

- Kochani poddani, jak wiecie

Urosnę w każdym powiecie.

W borach, grądach, łęgach,

We wszystkich botanicznych zjawiam się okręgach.

Wszędzie jestem obecny (znów skłonił się ślicznie)

Lecz nigdzie nazbyt licznie.

Z rzadka tylko, wybaczcie królowi

Tworzę świetliste dąbrowy.

Lecz jestem tolerancyjny i pod moim cieniem

Inny gatunek drzewa też znajdzie schronienie.

(To prawda, czytałem rozprawę naukową

Dąbrowa to kas dębowy z domieszką sosnową).

Gór tylko nie lubię i właśnie dlatego,

Buku, ty tam będziesz włodarzem, kuzynie i kolego.

Tylko stare jodły

Wciąż wznoszą swe modły.

Na Świętokrzyskich Gór szczycie

Szumem swoich koron proszą o przeżycie:

- Panie, powiedz czy jeszcze

Da się coś poradzić na te kwaśne deszcze?

Król na to: drogie panie

Człowiek w tej sytuacji zleca wapnowanie.

Lecz powiem wam szczerze,

Ja tam ludziom nie wierzę.

– Panie, wiesz chociaż, kto temu jest winien?

Król na baczność stanął tak, jak dąb powinien

Gałęzie zaś uniósł wysoko ku chmurze:

To sabat czarownic na Łysej Górze!

Tam wiedźmy warzą dla was tę siarkę piekielną,

Która jest dla jodeł zarazą śmiertelną.

Gdzie indziej, a mam tu raport całkiem nowy

Rośnie pełen życia zdrowy bór jodłowy.

Jodeł tych więcej jest niźli szarańczy.

- Królu, gdzie takie miejsce?

- Gdzieś koło Komańczy.

Wszystkie drzewa milczą, król dalej przemawia.

Dla was brzózki mam wielki zadanie harcerskie

Wy będziecie dla lasu gatunki pionierskie

Pierwsze wkraczać będziecie na łąki, pastwiska,

Na pola, ugory na pogorzeliska.

Zresztą każde z drzew polskich

W jego miejsce zagnam:

Na piaski sosny, topole nad rzeki, a olszyny w bagna!

Wam drzewa wyznam moją misję szczerą

Chcę ludziom zabrać to, co oni zabrali nam siekierą.

Ja myślę, królu, twa misja specjalna

Jest w dzisiejszym świecie całkiem nierealna.

Nie dla was, drzew wybrańcy siedliska grądowe,

Dziś tam pola pszenicy, buraki cukrowe.

Nie dla wiązów, jesionów żyznych łęgów wstęgi.

Bujnego siana wywożą stąd pełne zaprzęgi.

Nie lepszą sytuację mamy w polskich górach:

Owies i świerkowa tam monokultura!

Zaś król drzew co z takim tupetem

Chce wojować z człowiekiem

Wnet przestanie być królem, zostanie parkietem.

A po lesie gdy chodzę to widzę i czuję

Że choć dąb królem jest, to sosna króluje.

Jerzy Gawin
O mnie Jerzy Gawin

nijaki

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura